Wstyd, poczucie winy... i naszyjnik w rockowym stylu

Zaniedbałam tego bloga. Aż mi wstyd ile czasu nic tu nie publikowałam. Czy mam wytłumaczenie? Nie, nie mam. Czas przecież zawsze się znajdzie, w twórczy marazm nie popadłam, a wręcz przeciwnie mam duuużo nowych tworów do dodania, zahaczyłam się ze swoją biżuterią w kolejnym sklepie i ciągle coś tam dłubię. 
Może i byłam skupiona na innych rzeczach, owszem. Początek pracy, koniec szkoły, wybór studiów. Bardziej samodzielne życie. Ale tym bardziej na fali nowych doznań i zadowolenia powinnam dzielić się z Wami moim szczęściem. Ale już się poprawię, a przynajmniej mam taki zamiar. 

A już na pewno podzielę się relacją z mojej wymarzonej wycieczki. Tak, tak w tym roku odwiedzam PARYŻ *.* Miasto miłości, artystów, poetów i... mody ;p Zrobię milion zdjęć. A część na pewno znajdzie się tutaj. Razem z opisem. 

Już się nie mogę doczekać. 

A tymczasem naszyjnik, który powstał bez specjalnego planu, ot tak- z przypadku. Ale spodobał mi się na tyle, że zostawiłam go dla siebie. Zaginania i cięcia była masa, ale warto ;) Jest trochę rockowy, z lekkim pazurem, dodaje ubraniom niepowtarzalnego charakteru. 
I dumnie prężył się na mojej piersi podczas mojej urodzinowej imprezy

10 komentarze:

Prześlij komentarz