Herman- ciasto przyjaźni

Możecie się tylko domyślać jak bardzo byłam zadowolono kiedy dostałam mojego Hermana. Ciasto wędrujące po świecie? Możliwość dzielenia się z innymi miłością i tym co najlepsze? Coś dla mnie! 
Ciasto to jest różnie nazywane, czasami jest to chleb watykański, czasami chleb amiszów, czasami ciasto przyjaźni. Jedno pozostaje niezmienne- idea. Polega ona bowiem na tym, by ciasto podróżowało z rąk do rąk. Im starszy nasz Herman tym silniejszy, tym bardziej "naładowany" przyjaźnią i tym większy wyrośnie ;))

Stałam się częścią wielkiego łańcucha. A wszystko dzięki Kamie ;**  

Przepis na niego jest dość prosty, choć ważne żeby przestrzegać paru zasad. 
Ja dostałam mój zakwas wraz z przepisem 


Ale sama znalazlam tez inny, na pewno równie udany w internecie, na blogu mojej osobistej cukierniczej mistrzyni http://mojewypieki.blox.pl/2011/09/Ciasto-Hermana-german-friendship-cake.html 

To mój zakwas. Zgodnie z najważniejszą zasadą mieszany drewnianą łychą, co by było bardziej tradycyjnie ;p 


W czasie wyrastania ciasto bardzo "buzuje", pojawiają się pęcherzyki. To calkiem normalne a nawet bardzo pożądane. Uwaga tylko na ściereczke ;)) 


A tu już po upieczeniu. Aromat roznosił się po całej kuchni.. Cała rodzina skupiona wokół pieca nie mogła doczekać się kiedy w końcu będzie mogła spróbować tego cudu ;) 
Bądź co bądź jednak ciężko czekać aż 10 dni na takie pyszności. 


Ja do swojego Hermana dodałam posiekane rodzynki, kawałki jabłka i cynamon. Wyszło pysznie.



Moje zakwasy powędrowały do babci, Moniki i Uli. 
Miło jest dawać prezenty. 
Ale dostawać również, dlatego tak przyjemnie mi było gdy Ula odwdzięczyła mi się za zakwas tymi cudami. 
Dziękuję jeszcze raz. Jesteś wielka ;***


19 komentarze:

Prześlij komentarz